Wietnam: "Ròm" | pogadanka


Wstęp i język wietnamski 

Xin chào! 
Czułam obowiązek zakończenia tej festiwalowej serii filmowych recenzji specjalnym tytułem. Właściwie produkcją, przez którą trafiłam w ogóle na festiwal "Pięciu Smaków". Dlatego "Ròm" był dla mnie priorytetem nad priorytetami. Wisienką na torcie. Prawdziwym, wietnamskim rarytasem w przysypanej śniegiem Polsce. Cóż, towarzyszył mi także ostatniego dnia w postaci tejże recenzji, która jest dla moich uczuć szczególna, ale do tego jeszcze przejdę! 

Ciekawostka o języku wietnamskim: nie ma w nim zaimka "ty". Naprawdę. Teraz ktoś może wytrzeszczyć oczy i zapytać, co ja za głupoty wypisuję. Jak w takim razie mam się zwrócić do rozmówcy? Ano, właśnie. Zwracając się do kogoś, nazywamy go/ją starszą siostrą (chị), starszym bratem (anh), ciocia (cô), wujkiem (bác), młodszym bratem (em), babcią (bà), dziadkiem (ông), a do osoby w naszym wieku, np. przyjacielu (bạn). Dla przykładu przedstawię Wam zdanie: 
 Mama kupiła dla mnie jabłka: Mẹ mua cho con quả táo. 
A DOSŁOWNIE: Mama kupiła DZIECKU jabłka. Jest to wyraz szacunku i wydaje mi się to bardzo urocze! 
 


"Ròm" rok produkcji: 2019, reżyseria: Tran Thanh Huy  

Fabuła: Tytułowy, główny bohater Ròm ma dziwną "pracę". Czasem jest bogaczem, a czasem nie ma przy sobie ani grosza. Jednym dniem ludzie go kochają, a drugim mają ochotę go zabić. Poza tym uprzykrza mu się jakiś chłopak, bo rywalizują ze sobą w branży. Czym zajmuje się Ròm? Obstawianiem liczb w loteriach i sprzedawaniem samych losów. 

UWAGA! SPOILERY
Myślę: Zacznijmy od tego, że nią miałam pojęcia, iż w Wietnamie jest spory problem z osobami, które biorą udział w loteriach. Tracą wszystkie pieniądze, zadłużają się u szemranych typów, narażają własną rodzinę, bo może akurat tym razem uda im się wygrać grube pieniądze. I tak w kółko. Nie pomagają w tym chłopcy roznoszący losy, obiecujący, że dziś wygra właśnie ten numer, dokładnie ten, który oni podają. Zabawa trwa. Ludzie tracą pieniądze, a uwielbienie do nich wzrasta. Czy istnieje do takiej mieszanki dobre zakończenie? 

W związku z powyższym Tran Thanh Huy przedstawił niezwykle smutny obraz mieszkańców Sajgonu, którzy zarażają siebie hazardem i popadają w coraz większą obsesję na punkcie loterii. Z tego filmu uderza bieda, cierpienie i uwaga, nadzieja. Nadzieja objawia się w głównym bohaterze (którego, swoją drogą, gra młodszy brat reżysera i moim zdaniem radzi sobie wspaniale). Ròm pragnie odnaleźć swoich rodziców. Pewnego dnia trafia się okazja, aby zrealizować jego marzenie o spotkaniu mamy i taty, dlatego tak zależy mu na znalezieniu szybkiej i łatwej gotówki. Jednak wykorzystywanie uzależnionych ludzi nie jest takie łatwe, jak mu się wydawało. Na jego drodze stoi drugi chłopak - Phúc - , do którego "należał teren". Zatrzymajmy się tutaj na chwilkę. 
Relację Phuca i Roma można porównać do powtarzającej się paraboli. Jeśli widz już myśli, że między chłopakami jest w porządku, a nawet zaczynają się przyjaźnić, to chwilę później zdaje sobie sprawę z własnej naiwności. Myślę, że niewątpliwie tragedią dla bohaterów jest fakt, że absolutnie nikomu nie mogą ufać. Są zdani tylko na siebie w brutalnym środowisku, gdzie każdy musi być egoistą, aby przetrwać. 

Scenariusz jest dynamiczny, nie nudzi, a wciąga od pierwszych minut. Zaopatrzone jest to także w piękne kadry, które pokazują niejako duszność okolicy, w jakiej żyją bohaterowie. Widz zdecydowanie czuje się przytłoczony przez tę część Sajgonu. A również ciekawie prowadzona kamera, która subtelnie oddaje emocje danej sytuacji. Porównałabym to trochę do filmu "Moonlight". Dlatego też "Rom" jest szalenie refleksyjną i emocjonalną pozycją. Ściska serce, kiedy obserwuje się cierpienie głównego, tytułowego bohatera. Jego porażki niemal zmuszały do łez, a gdy udało mu się coś osiągnąć, widz zaczynał mu kibicować z całych sił. Film miałam okazję obejrzeć wraz z siostrą, która ma całkowicie inny gust filmowy ode mnie, a jednak obie przeżywałyśmy seans. Och, niektóre sceny wbijały w fotel!

Czy warto obejrzeć tę wietnamską produkcję? JAK NAJBARDZIEJ! Co więcej, uważam, że jest to najlepszy tytuł, jaki obejrzałam przy okazji Festiwalu. Jest dla mnie strasznie ważny, bo nie tylko wprowadził mnie w świat azjatyckiego festiwalu, wzbudził jeszcze większe zainteresowanie samym Wietnamem, ale przede wszystkim - został w głowie i nie chce stamtąd wyjść! 
Warto zaznaczyć jedną rzecz: zakończenie zostało zmienione. Musiało, ponieważ w innym wypadku reżyser nie mógłby go wypuścić na wietnamski rynek (pamiętajmy, Wietnam to komunistyczny kraj). Nie zmienia to faktu, że kiedy "Rom" w końcu zdobył swoją premierę w ojczyźnie, okazał się prawdziwym hitem. A ja się temu wcale nie dziwię i jeśli miałabym Wam polecić jeden tytuł na święta - byłby to właśnie ten. 

Koniec festiwalowych recenzji 

To, czego nauczyły mnie filmy obejrzane w ciągu ostatnich dni to przede wszystkim - wyrozumiałość. Jaka to była lekcja empatii! Różnorodność poruszanych tematów, kwestii społecznych, problemów sprawiała, że ja jestem wrażliwsza na ludzi. Więcej rozumiem, więcej wiem i jestem przeogromnie wdzięczna za ten niesamowity, filmowy wykład. 
A zapowiedzi przed seansami, które wprowadzały w dany tytuł, aby lepiej go zrozumieć czy same wywiady z reżyserami i reżyserkami przyniosły mi multum szczęścia. Wiem jedno, na pewno za rok również wezmę udział. Choćby jeden dzień! 

Poza tym dobrze mi zrobiło tak intensywne pisanie recenzji. Z jednej strony było to po to, aby móc wkręcić się na nowo w, no właśnie - pisanie recenzji -, a z drugiej zwykła potrzeba podzielenia się bardzo ważnym i cudownym, wydarzeniem w moim życiu, dzięki któremu genialnie kończę 2020 rok. 
Ha! Napiszę więcej! Jestem z siebie szalenie dumna, że udało mi się zrealizować te pięć postów w ciągu około dziewięciu dni. Nie wierzyłam w swoje możliwości, a jednak. Bardzo mnie to cieszy! 
Widzimy się pod koniec tygodnia. Całusy! 

Trzymajcie się ciepło i zdrowo 
Panda Fińsko-Chińska 

Poprzednia festiwalowa pogadanka: "Geran" i "Czasami, czasami" (Malezja) 
Aktualizacja: Na festiwalu Pięciu Smaków obejrzałem:  
4) "Wioska Ohong" (Tajwan) 
5) "Smak phở" (Polska) 
6) "Ròm" (Wietnam) 
7) "Słodko-gorzki" (Japonia) 
10) "Mekong 2030" (Laos) 
11) "Kropla piękna" (Korea Południowa) 
12) "Kulinarne historie: Posiłek na planie" (Tajlandia) 
13) "Kim Ji-young, urodzona w 1982" (Korea Południowa) 
14) "Bestie na krawędzi" (Korea Południowa) 
15) "Szczęściara Chan-sil" (Korea Południowa) 
16) "Córka przeklętej ziemi" (Indonezja) 
17) "Odleżyna" (Korea Południowa) 

źródło zdjęć: imdb

Komentarze

  1. Pisz dla nas Kochana, pisz jak najwięcej! :)
    Każda kolejna recenzja od Ciebie mnie do filmu przekonuje

    OdpowiedzUsuń
  2. Super że "wkręciłaś się w to na nowo" - lubię czytać Twoje posty 😍
    Nie miałam pojęcia że w języku wietnamskim, nie ma słowa "Ty"
    Podobnie jak nie wiedziałam że mieszkańcy Sajgonu mają takie problemy z hazardem - przykre to nałóg, a z recenzji wynika że ludzie uzależnieni, są gotowi na wszystko
    Napewno obejrzę ten film -lubię taką tematyke
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Kochana Pandziu!

    Jestem mile zaskoczona faktem, że w języku wietnamskim nie ma bezpośredniego "ty". Dlatego tak kocham języki, są takie piękne! :) Jak troszkę uczyłam się japońskiego, również byłam pod jego ogromnym wrażeniem. Podobnie jak teraz. Sam opis filmu sprawia, że czuję plączące się emocje. Uwielbiam to w kinie, te emocje wywoływane pod wpływem dźwięku, obrazu, ludzi <3 Zachwycam się każdą klatką :)
    Tematyka jak najbardziej w moje gusta. Moje gusta są bardzo szerokie, ale dobra twórczość zagraniczna zawsze mnie ciekawi. <3

    Pozdrawiam cieplutko ♡

    OdpowiedzUsuń
  4. I bardzo dobrze, że się zmobilizowałaś, bo czyta się z wielką przyjemnością. :)
    Zawsze czekam na Twoje wpisy, bo wnoszą coś ciekawego, innego. Opisujesz filmy i książki, których pewnie nigdy bym nie odkryła, gdyby nie Ty. :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

"Niech pan oczyści swój umysł. Niech pan będzie bezkształtny jak woda. Gdy wleje pan wodę do filiżanki, staje się filiżanką; gdy wleje ją pan do butelki, staje się butelką; gdy wleje ją pan do imbryka, staje się imbrykiem. Otóż woda może płynąć albo może niszczyć. Bądź jak woda, przyjacielu."