Japonia: "Córki" | pogadanka

Wstęp

Xin chào! 
Dziś miała pojawić się recenzja jednego z wietnamskich tytułów, jednak musi on jeszcze chwilkę poczekać, bowiem w sobotni poranek, kiedy posprzątałam w kuchni, stwierdziłam, że w ramach odpoczynku od nauki, obowiązków domowych i własnych myśli - włączę sobie pewien japoński tytuł. A zwrócił on moją uwagę na festiwalu przez zdjęcie okładkowe (poniżej). Jest przepiękne i na tle pozostałych filmów wyróżnia się. 
Jak pomyślałam, tak zrobiłam. 

Moi Drodzy, często piszę i mówię, że w takiej czy innej produkcji zachwyciły mnie zdjęcia, a że kadry były pięknie, i och! Te widoki! Jasne, czasem mogę to powtarzać do znudzenia. Może jestem zbyt wrażliwa albo łatwo mi dogodzić, jeśli chodzi o tę sferę w kinie, ale! "Córki" w reżyserii Hajime Tsudy, to wizualny ewenement moich ostatnich miesięcy. 
Dlatego też musiałam mieć chociaż kilka kadrów na Pandzi z tego japońskiego tytułu! Poza tym wydaje mi się, że porusza istotne kwestie społeczne, o których mówić należy. 


Trochę o samym filmie i fabule: 

Przed każdym seansem na festiwalu filmowym Pięciu Smaków, widz dostaje kilka ciekawostek na temat konkretnego tytułu, co jest świetne. Pozwala to bardziej zrozumieć samą produkcję i dowiedzieć się czegoś nowego. Przyznam szczerze, po obejrzeniu ośmiu wstępów do filmów i niektórych wywiadów - czuję się niezwykle wzbogacony o wiedzę w zakresie azjatyckiego kina. A jeszcze tyle przede mną! 

Film pokazuje sytuację, z jakimi musi się zmierzyć kobieta w ciąży decydująca najpierw: czy urodzić dziecko? a później, czy da radę wychować je sama? jak będzie wtedy wyglądać jej sytuacja w pracy? Nie chcę już w tym segmencie spoilerować, więc napiszę krótko, o czym jest fabuła. Przede wszystkim to historia dwóch najlepszych przyjaciółek, które są współlokatorkami: Koharu i Ayano. Mieszkają w tętniącym życiem, pełnym klubów Tokio. Jedna z nich siedzi w świecie mody, a druga designu. Można odnieść wrażenie, że są szczęśliwe i zadowolone z tego, co robią. Niczego więcej im do szczęścia nie brakuje. Jednak jedna z nich zachodzi w ciążę, co stawia ich przyjaźń na niemałą próbę. Zresztą, nie pomagają w tym ani ludzie w pracy, ani otoczenie, ani społeczeństwo. 

UWAGA, SPOILERY. Myślę: 

W zapowiedzi filmu pani porównała tę produkcję do dzieł Xaviera Dolana. Gdy ja to usłyszałam, to moja ciekawość została podsycona do granic możliwości. Uwielbiam kino Kanadyjczyka, dlatego wręcz podskakiwałam w miejscu w oczekiwaniu na to, aż w końcu zobaczę napisy początkowe. 
Już w ciągu pierwszych sekund widz dostaje urocze ujęcia, twarz zalewa się uśmiechem i chce się więcej, i więcej. Zaznaczę, że ta ciekawość została u mnie utrzymana do samego końca filmu, oprócz samej końcówki, do czego przejdę za moment. 

"Córki" są szczególnie ważną produkcją, patrząc na to, co się dzieje obecnie w Polsce. Znowu odnosząc się do zapowiedzi filmu - dowiedziałam się, że w Japonii dzieci, które są wychowywane przez samotne matki często żyją w ubóstwie (uwaga! w Tokio co czwarta matka sama wychowuje dziecko), bo po pierwsze - takie kobiety raczej nikt nie chce zatrudnić, a po drugie państwo ich nie wspiera. I absolutnie nie jest to zjawisko typowe tylko dla kraju kwitnącej wiśni. Jak jest w Polsce? 
W każdym razie - nie jest to film dogłębnie poruszający ten problem społeczny, bo jest to kino raczej artystyczne, jednak również nie omija go [tematu ciężkiej sytuacji samotnych matek] szerokim łukiem. Ayano, przyszła matka, nie ma pojęcia, co robić. Stwarza pozory, że dokładnie wszystko przemyślała i wie, w jakim kierunku zmierza jej życie i czego chce, aczkolwiek my - jako widzowie i Koharu - jako jej najlepsza przyjaciółka widzimy, że przytłacza ją cały, niesprawiedliwy system, który ma nad sobą. 

W końcu też "Córki" poruszają beztroską i silną więź między dziewczynami. Często wychodzą do klubów, piją dużo alkoholu i bawią się, ile mogą. Ich przyjaźń jest pokazana naprawdę pięknie, bo ja wierzę w bliskość między Ayano i Koharu. Co na pewno jest w dużej mierze sprawką aktorek, które wcieliły się z główne role - Junko Abe (Ayano) i Ayaka Miyoshi (Koharu). Moim zdaniem zagrały świetnie, wręcz hipnotyzowały. A relacja stworzona przez nie emanowała szczerością. 

Poza tym, przy urokliwych kadrach, pełnych ciepła i detalów, nie można zapomnieć o stylizacjach.

Może jeszcze z innej beczki dodam tutaj, że w pewnej ze scen, a konkretnie w tej, w której dziewczyny wracają się do domu taksówką i jedna z nich kładzie głowę na ramieniu drugiej - przypomina mi kadr z przejmującego "Happy Together" Kar-Wai Wonga. Nie wiem, czy to kwestia światła, czy sytuacji, ale od razu przypomniał mi się wcześniej wspomniany tytuł. 


Cóż, historia wciągająca od samego początku, niestety zawiodła mnie końcówka. Precyzując, mam na myśli moment, kiedy nastąpił punkt kulminacyjny wszystkich nerwów, smutków, przerażenia i niewypowiedzianych słów. Czekałam na scenę pełną napięcia, a w moim odczuciu zostało to potraktowane nieco po macoszemu. Co prawda, następne sceny i same momenty zjednania się Koharu i Ayano były wzruszające i piękne w swojej subtelności. Mimo to, brakowało mi emocjonalnej paraboli, a niestety lub stety tego oczekiwałam od tego filmu. 

Na koniec: Jestem zauroczony w tytułach, jakie znalazły się na tegorocznym festiwalu. Uwielbiam tę różnorodność tematyczną, poruszanie ważnych kwestii społecznych, a do tego - każdy znajdzie coś dla siebie. Kiedy dziś opowiadałem o "Córkach", czyli artystycznej produkcji dotykającej tych problemów, o których mam wrażenie, nie mówi się zbyt wiele. Podobnie zresztą było z romansem starszych osób w poprzedniej pogadance o "Suk suk". Jestem wdzięczny za te lekcje uwrażliwiania i mnie, i innych uczestników festiwalu na - po prostu - ludzi. 

Pytanie niezwiązane z filmem: od jakiegoś czasu zastanawiam się nad założeniem Instagrama poświęconemu blogowi, jednak, nie wiedzieć czemu, jest to ciężka decyzja. Ma może ktoś takiego Instagrama? Jakie są Wasze doświadczenia? Warto? Będę bardzo wdzięczna za każdą sugestię! 

Trzymajcie się ciepło i zdrowo, 
Panda Fińsko-Chińska (i nie tylko) 

Poprzednia festiwalowa pogadanka: "Suk suk" (Hongkong)
Aktualizacja: Na dziś, 30.11.2020, sześć dni od rozpoczęcia festiwalu, obejrzałem: 
2) "Kulinarne historie: on podaje rybę, ona woli kwiaty" (Wietnam) 
3) "Czasami, czasami" (Malezja) 
4) "Wioska Ohong" (Tajwan) 
5) "Smak phở" (Polska) 
6) "Ròm" (Wietnam) 
7) "Słodko-gorzki" (Japonia) 
8) "Córki" (Japonia) 
9) "Geran" (Malezja) 
10) "Mekong 2030" (Laos) 

źródło zdjęć: Colorbird, qui.tokyo


Komentarze

  1. Faktycznie kadry są świetnie ^^ ktoś musiał mieć pomysły - fajnie zrecenzowałaś film :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Twoja recenzja jest piękna o tym japońskim filmie. Tak bardzo chcę obejrzeć film. Pozdrowienia z Indonezji.

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam takie nietuzinkowe kino.Filmu jeszcze nie widziłam,ale chętnie obejrzę.
    Faktycznie tematyką nawiązuje w pewien sposób do tego co się obecnie u nas w kraju dzieje. Mimo ,że końcówka nie spełniła Twoic oczekiwań, to jednak myślę,że to pozycjawarta uwagi bo opisie.
    pozdrawiam cieplutko

    OdpowiedzUsuń
  4. Uwielbiam te Twoje recenzje, po każdej dosłownie mam ochotę obejrzeć :)

    OdpowiedzUsuń
  5. O mój borze! Te kadry wyglądają, jak wyciągnięte prosto z jakiegoś ekskluzywnego magazynu modowego - to się na pewno łączy z zawodami bohaterek! Naprawdę są przepiękne!

    Co do Instagramu - założenie nie jest trudne, ale jeśli chcesz, aby był poświęcony blogowi (jeśli nie chcesz zakładać takiego blogowo-osobistego) to myślę, ze musisz dokładnie przemyśleć czy może raczej zaplanować treści, które chcesz tam pokazywać. Czy ma to być uzupełnienie, dopełnienie bloga, czy mają być tam zapowiedzi wpisów ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się i podzielam Twój zachwyt!

      Właśnie, wydaje mi się, że będzie on totalnie poświęcony blogowi, ale jak napisałaś, muszę sobie to jeszcze dokładnie przemyśleć. Dziękuję za komentarz! <3

      Usuń
  6. Czuję się zachęcona do obejrzenia tego filmu :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ten film muszę zobaczyć. :)

    Instagram z pewnością pozwala dotrzeć do większej ilości odbiorców. Ale to raczej chaotyczny twór - przynajmniej dla mnie. Na blogu jest spokój, można wszystko przeczytać, przemyśleć. Na Insta wszystko przeskakuje, znika, co sekundę masz coś nowego... Tam nie ma raczej miejsca na dłuższe teksty, z mojego małego doświadczenia mogę powiedzieć, że nikt tego nie czyta :P Tylko obrazki, obrazki...

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie dziwię Ci się-Piękne jest to zdjęcie 😍
    Bardzo chętnie obejrzę ten film (W Polsce rzeczywiście jest bardzo podobnie jeśli chodzi o samotne matki)
    Co do Instagrama blogowego (bo tylko taki posiadam ); dla kogoś kto lubi pisać,nie jest to dobre miejsce, tam przedewszystkim rządzą fotki.
    Nie wspomnę o wszelkiej maści SPAMie czy botach(nie tylko w komentarzach, ale i w DM)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  9. Zawsze jestem pod wrażeniem Twoich recenzji i nie inaczej jest w tym przypadku :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

"Niech pan oczyści swój umysł. Niech pan będzie bezkształtny jak woda. Gdy wleje pan wodę do filiżanki, staje się filiżanką; gdy wleje ją pan do butelki, staje się butelką; gdy wleje ją pan do imbryka, staje się imbrykiem. Otóż woda może płynąć albo może niszczyć. Bądź jak woda, przyjacielu."