5 chińskich filmów, które uwielbiam


Cześć, moi, a przede wszystkim: 你好!
Kocham kino, dlatego gdy zaczynam fascynować się danym krajem, to prędzej czy później zaczynam wielką eksplorację kinematografii tego narodu. Chiny to jedna z moich największych, obecnych miłości. Szybko okazało się, że i chińskie filmy są zdecydowanie dla mnie. Jest to kino inne, nietuzinkowe i wciągające. W dodatku bardzo często zakrapiane chińską operą, co stanowi wisienkę na torcie. 
Dlatego wysyłam Ci moją miłość do filmów z tego kraju. Mam nadzieję, że któryś z podanych przeze mnie tytułów zainteresuje Cię. A jeśli sam znasz dobrą chińską albo ogólnie azjatycką, albo z jakiegokolwiek kraju produkcję, to koniecznie proszę o tę szczyptę miłości do filmu od Ciebie! 


Żegnaj moja konkubino 

Klasyk! Z tym filmem wiążę szczególne emocje. Nie tylko ze względu na to, że jest to tytuł, który w ogóle wprowadził mnie w chińskie szeregi, ale również na litry łez, jakie wylałam podczas seansu, na zachwyty nad kostiumami, na grę aktorską, a przede wszystkim - na historię. Niezwykłą, przejmującą historię.
Akcja dzieje się w Pekinie, w latach 1924-77, a wszystko krąży wokół opery i przyjaźni między dwoma mężczyznami, którzy razem wychowywali się w niezwykle surowej, przerażającej szkole aktorskiej. Poddawani są wycieńczającym treningom, które mają sprawić, że chłopcy staną się idealnymi śpiewakami operowymi. Cheng Dieyi jest postacią bardzo oddaną swojej pracy, uważa ją za sens życia i odnoszę wrażenie, że to sprawia, iż zaczyna ograniczać jego scenicznego partnera - Xiaolou. 
Mamy tu parę historycznych wydarzeń; m.in. rewolucję kulturalną. Poza tym, jest to produkcja, która rozkochała mnie w chińskiej operze, jakże osobliwej, pięknej, symbolicznej! Dużo psychologii, dużo refleksji, a bohaterowie skomplikowani w swoich czynach, a w szczególności zagubiony Dieyi, który nie widzi świata poza teatrem i swoim kocham Xiaolou - mężczyzną chcącym żyć normalnie ze sympatią Juxian. 
Całość jest niejednoznaczna, momentami brutalna, ale w tym wszystkim jednak piękna i przeraźliwa. Pokazująca, ile człowiek jest w stanie zrobić, aby osiągnąć swój cel i zatrzymać przy sobie osobę, która wcale nie chce z nim być "na wieczność." 
No i kurczę, Leslie Cheung w swojej roli jako Dieyi niezastąpiony. Warto zobaczyć nawet tylko dla niego i pozachwycać się osobliwością tego filmu.


Zawieście czerwone latarnie

 Jest 1920 rok. Akcja dzieje się w północnych Chinach. Młoda Song Lian po śmierci ojca wie, że nie ma szans, aby udać się na studia, dlatego zostaje zmuszona wyjść za bogatego, starszego mężczyznę. Jej przyszły mąż Chen - ma już trzy inne żony, które mieszkają w jednym zamku i konkurują ze sobą o względy małżonka. Wiedzą, że dzięki jego sympatii są silniejsze niż reszta.
Kolejna produkcja z lat 90. Film pełen czerwieni i przesiąknięty smutkiem, a do tego wszystkiego znajdziemy tam elementy opery. Niejednobarwne postacie, wiele zwrotów akcji i niezwykła scenografia szczególnie w ostatnich scenach, które sprawiają, że człowiek oniemieje na ich widok. Straszne życie kobiet uzależnionych od jednego mężczyzny. Cierpienie, które poruszy każdego z oglądających. Bo jak można obojętnie wpatrywać się w człowieka siedzącego w "więzieniu", kiedy wcale nie zrobił niczego złego?
Wszystko utrzymane w kolorach czerwieni, co wydawałoby się błahostką, a jednak ta głęboka czerwień dodaje klimatu. Klimatu do przerażających, frustrujących scen. Nie ma w tym filmie miejsca na ludzką godność.
Polecam również soundtrack. Mnie zachwyca za każdym razem. Otula mocnym, pięknym głosem i motywuje do robienia wyjątkowych rzeczy.


Wszyscy albo nikt 

To z kolei produkcja bardziej familijna, która wpadła mi w ręce przez przypadek, a mianowicie: słuchając soundtracku na YouTube i zakochałam się w nim momentalnie. Ta melodia może jest znacznie inna od tej z "Zawieście czerwone latarnie", ale równie emocjonalna i brzmiąca raczej przygodnie. A po seansie staje się jeszcze bardziej wyjątkowa. 
Akcja dzieje się w biednej wsi położonej w górach, gdzie funkcjonuje niewielka szkoła. Jednak pewnego dnia nauczyciel musi wyjechać do swojej chorującej matki, a sołtys podejmuje decyzję, aby zastąpiła go nastoletnia Wei Minzhi. Zostaje jej postawiony warunek: jeśli do powrotu nauczyciela, żaden uczeń nie wypisze się ze szkoły - dostanie zapłatę. Jak możesz się domyślić, jeden z jej podopiecznych ze względu na biedę, musi wyjechać, aby pomóc swojej rodzinie. Dziewczyna rusza za nim do wielkiego miasta. 
Produkcja, która uczy pokory, a przynajmniej mi poszerzyła horyzonty myślowe, a na kredę do tablicy patrzę w nieco inny sposób. Kiedy nauczyciel wyrzuca niewielki fragment kredy do kosza, od razu przypominam sobie ten film. Idealny na sobotni albo niedzielny, leniwy wieczór. Nie trzeba nad nim dużo myśleć, a wywołuje wiele uśmiechu na twarzy, a sama nawet płakałam na koniec. Dobra rzecz na rozluźnienie, nieważne, w jakim humorze się jest.


Happy Together

A to już nie jest film dla wszystkich. Raczej dla osób, które wolą nieco bardziej psychologiczne rzeczy. Dużo symboliki. Przygnębiający obraz rzeczywistości, gdzie barwy wszystkiemu nadaje drugi, ważny dla nas człowiek. I właśnie kolory: na nie warto zwrócić uwagę w tym filmie. Na samym początku dostajemy czarno-biały ekran, później zaczyna nabierać barw, żywych, pięknych barw, a z jakiego powodu, to zachęcam do przekonania się! I niech Cię nie zniechęcą pierwsze sceny. Produkcja wyjątkowa na swój oryginalny sposób.
"Happy Together" opowiada o relacji między dwoma mężczyznami. Akcja dzieje się w Ameryce Południowej, gdzie Lai Yiu-fai rozpoczyna pracę w barze. Nie posiada ekskluzywnego mieszkania, nie inwestuje w swoją przyszłość w Argentynie; zbiera pieniądze na to, aby wrócić do Chin. Jednak jego były partner Ho Po-Wing krzyżuje jego plany.
Ciężki, surowy film. Z genialnymi aktorami (znowuż Leslie Cheung!) i z przygnębiającą atmosferą, która zostawia w pamięci ślad po sobie.


Żyć!

Ciężko mi napisać o tym, o czym był ten film. Działo się w nim wiele rzeczy, wiele istotnych kwestii, które poruszały moje pożarte szkołą serduszko. Jednak z czystym sumieniem mogę napisać, że jest to jeden z przedstawicieli porządnego, chińskiego kina.
Mamy ukazaną rodzinę. Bogatą rodzinę, która jednak przez jednego z jej członków traci cały dobytek. Znowu pojawia się tutaj motyw rewolucji kulturalnej, hazardu i walki, aby wyjść cało, aby przetrwać. Do tego dochodzi rola matki i ojca i ich poczynania, gdy okazuje się, że jedno z dzieci tej pary cierpi i nie jest do końca sprawne. Film uczy szacunku do pieniędzy i ludzi, którzy szczerze się o nas martwią.
Genialna Li Gong, która, jak w przypadku "Zawieście czerwone latarnie" czy "Żegnaj moja konkubino" hipnotyzowała, oddała się tej roli w sposób niezwykle emocjonalny i piękny. Dlatego mogę przyznać, że jestem zakochana w jej talencie. Oglądanie sztuki, jaką daje nam Li Gong na ekranie to sama przyjemność.
Sam film jest na bardzo dobrym poziomie, akcja dzieje się na przestrzeni wielu lat, przez co dla mnie związanie się z bohaterami było jeszcze łatwiejsze - poznałam większość ich ciężkiego życia, przez które szli imponująco odważnie.


Koniec końców 

Wyszło na to, że każdy film, który tu podałam pochodzi z lat 90. Z całego serca polecam wszystkie tytuły, ale dodam, że jednak dla mnie najpiękniejszą i najważniejszą produkcją jest "Żegnaj moja konkubino", bo jest to niepowtarzalna sztuka, wyjątkowa, potężny wyciskacz łez i w ogóle pełen emocji i to takich, z którymi nie mogłam sobie poradzić. 
Podkreślam, że kino chińskie jest inne niż to, do którego większość z nas została przyzwyczajona. Niektóre rzeczy są nietypowe, czasem nawet podchodzące pod te komiczne w naszej świadomości, mimo że wcale nie powinny takie być, ale da się do tego przyzwyczaić, a wręcz pokuszę się o stwierdzenie, że atrakcyjniejsze pod wieloma względami wydaje mi się to kino. Warto przekonać się samemu i proszę daj mi znać, jeśli obejrzałeś/aś jedną z wymienionych produkcji albo podziel się ze mną innym tytułem, który szczególnie Cię poruszył. 
Trzymaj się ciepło!
Ps. pierwsze i ostatnie zdjęcie to kadry z filmu "Żegnaj moja konkubino"
Zdjęcia z google grafika
Kino: 
Elokuvateatteri
电影院 (diànyĭngyuàn)

Komentarze

  1. Zachęciłaś mnie do obejrzenia któregoś z tych filmów ;). To może być ciekawe doświadczenie, bo chyba nigdy żadnego chińskiego nie oglądałam. Po opisach widać, że bardzo je lubisz, do tego wszystkie wydają się być wartościowe.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nigdy jeszcze nie oglądałam chińskich filmów, to może być ciekawe doświadczenie 😉

    OdpowiedzUsuń
  3. Japońskiego filmy chyba jeszcze nie oglądałam ale pamiętam, ze kiedyś w telewizji trafiłam na japoński film "Kwiat wiśni i czerwona fasola". Wydawał się taki "nijaki"? Mam na myśli to, że iby nic się nie dzieje ale jednocześnie jego klimat mnie urzekł a film wciągnął... obejrzałam w całości i miło wspominam - według mnie niesie on z sobą przesłanie - ważne przesłanie ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Zawiesiłam się na dłużej przy opisie do "Wszyscy albo nikt". Nie wiem dlaczego, bo z reguły nie wczuwam się w takie fabuły. Rzecz do przemyślenia.

    OdpowiedzUsuń
  5. Aniu świetne recenzje i przyznam się, że nie znam żadnego z tych filmów. Ale brzmi zachęcająco. My uwielbiamy kinematografie rosyjską. Jest na bardzo wysokim poziomie! Ale ostatnio oglądaliśmy fajny film produkcji norweskiej o trzęsieniu Ziemi. Ściskam Ciebie mocno i miłego weekendu!

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie znam żadnego, ale z chęcią obejrzę :) Dzięki za polecenie! :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Muszę obejrzeć. Do tej pory miałam kontakt z koreańskimi produkcjami, jako ex-kpoperka, ale może przeskoczę przez granicę. :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Wspaniały, pełen pasji wpis. Chińskie kino rzeczywiście może być odmienne od naszego i z tego powodu na pewno jest fascynujące. Ja z tej kinematografii kojarzę głownie wielkie produkcje historyczne, takie jak "Hero", "Dom latających sztyletów" itp. Pamiętam z nich te niesamowite, na pół fantastyczne sceny walki.

    OdpowiedzUsuń
  9. ja chyba nigdy żadnego chińskiego nie widziałam, albo może nie pamiętam? :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie widziałam żadnego z tych filmów. Kino chińskie jakoś nigdy mnie nie interesowało. Z Twoich recenzji widzę jednak, że wiele straciłam takim podejściem. Zima jeszcze młoda. Nadrobię zaległości:)!!!

    OdpowiedzUsuń
  11. Czy ja oglądałam kiedyś chiński film...chyba nigdy! Czas zatem zobaczyć coś nowego!
    pozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy:)

    OdpowiedzUsuń
  12. Aż trudno mi w to uwierzyć ale wszystkie filmy jakie dotąd oglądałam to produkcje amerykańskie. Nie oglądałam jeszcze nigdy żadnego chińskiego filmu. Pierwszy z opisu myślę że by mi się spodobał. Lubię płakać podczas seansów :D Jak tylko uda mi się go znaleźć na internecie obejrzę go wieczorem :)
    pozdrawiam i przesyłam mnóstwo uśmiechu
    buziaki

    OdpowiedzUsuń
  13. Nie miałam okazji zobaczyć ani jednego :) Rzadko oglądam filmy :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Nigdy nie oglądałam chińskich filmów, ale myślę, że warto nadrobić zaległości. Może to być ciekawe doświadczenie :)
    Oczywiście dołączam do grona obserwatorów :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Nie jestem fanką filmów, ale seriale od czasu do czasu oglądam. Aktualnie po angielsku, ale mam nadzieję, że jak opanuje choć trochę hiszpański to będę mogła też w tym języku.
    Chińskiego filmu raczej nigdy nie oglądałam, kto wie może kiedyś się na jakiś skuszę albo prędzej na serial :)

    Miłego dnia :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Nie ukrywam, że dopiero od niedawna wciągnęłam się w kino na nowo i podane przez Ciebie tytuły są mi obce, ale z pewnością wpiszę je sobie na listę filmów do obejrzenia. Jestem ich ciekawa.

    OdpowiedzUsuń
  17. Nigdy nie oglądałam tych filmów :) Ogólnie nie oglądam zbyt wielu (dlaczego doba nie może trwać dłużej?), a jeżeli już, to amerykańskie - pewnie dlatego, że są najbardziej popularne i zaryzykuję stwierdzenie, że jest ich najwięcej :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Nie widziałam tych filmów, chyba nawet o nich nie słyszałam. Chętnie któryś obejrzę, a może nawet wszystkie. :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Ogólnie oglądam bardzo mało filmów. Chiny za to lubię jako miejsce akcji w książkach, którym poświęcam o wiele więcej czasu. :)

    OdpowiedzUsuń
  20. Filmów chińskich nie oglądałam,ostatnio skupiłam się na Polskich Produkcjach bo są całkiem fajne.
    Teraz mi się przypomniał jednak film sprzed kilku lat "Mistrzowie Horroru-Pietno" z tym że nie pamiętam czy to była chińska produkcja☺
    Pozdrawiam
    Lili

    OdpowiedzUsuń
  21. ..bardzo lubię ciekawe kino.. nie kojarzę chińskich filmów, więc raczej nie oglądałam,
    ale po Twoich światnych recenzjach myślę, iż warto się pokusić o ich obejrzenie..

    - pozdrawiam ciepło :)

    OdpowiedzUsuń
  22. nie znam niestety żadnego z tych filmów;)

    OdpowiedzUsuń
  23. Jak się można domyślić nie znam żadnego z tych filmów. Pewnie s swoim życiu widziałam jakieś chińskie filmy, ale szczerze mówiąc, nie pamiętam już jakie.
    Zaciekawił mnie "Happy Together". Z opisu wynika, że całkowicie mój klimat. Bardzo mnie zaciekawiłaś :D

    OdpowiedzUsuń
  24. Jestem kinomaniaczką- niestety w naszych kinach pozycje chińskie, ogólnie azjatyckie często nie goszczą- z filmów wymienionych przez Ciebie ogladałam " Happy together - w czasach szkoły średniej- bardzo ciężka pozycja i jak napisałaś nie dla każdego...
    Ze swojej strony jezeli chodzi o kino azjatyckie to polecam film " Lalki" 3 historie w jednym filmie - patrząc na propozycje, które wymieniłaś ta powinna bardzo przypaść Ci do gustu. Serdecznie pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  25. Z tego co sobie przypominam tylko raz miałam okazję obejrzeć chińską produkcję i nie był to film z gatunku sztuk walki, ale jakiś klasyk, którego tytułu niestety nie pamiętam :/ Ale bardzo chętnie zapoznam się z przytoczonymi przez Ciebie filmami. Skoro uważasz je za najlepsze z najlepszych, to faktycznie muszą być dobre! :)

    OdpowiedzUsuń
  26. Ja pamiętam jak tata w dzieciństwie przynosił kasety VHS z filmami typu Kung Fu xD i to była moja jedyna styczność ze wschodnią kinematografią :D Chyba czas to zmienić.

    OdpowiedzUsuń
  27. Cudownie, post o filmach! Kocham kinematografię już od dziecka, mogłabym o niej rozmawiać godzinami :D Niestety nie znam żadnej z omawianych pozycji. Chyba nie koniecznie miałam okazję oglądać chińskie kino, pora to nadrobić :D Przyznam, że każdy tytuł bardzo mnie zaciekawił. Każdy jest na swój sposób inny, więc każdy może zainteresować w inny sposób :) Na pewno obejrzę wszystko, jak tylko nadejdzie na to czas :) Bardzo lubię azjatyckie kino, mam na swoim koncie kilka obejrzanych produkcji z Korei i Japonii :) Są to głównie horrory. The ring- Krąg -oryginalny horror ze znaną Sadako :) to mój pierwszy horror, dlatego jest dla mnie mega sentymentalny :) od niego zaczęła się miłość do tego gatunku filmowego :) Kakurenbo -świetny anime horror, Ju-on -świetne postacie :), A-pa-teu bardzo mi się spodobał. To tacy ulubieńcy :) Muszę chyba nadrobić filmy z azji, coś ich jest za mało :D
    Pozdrawiam ciepło ♡

    OdpowiedzUsuń
  28. Z chęcią obejrzę jeden z przedstawionych przez Ciebie filmów :D
    Na pewno będzie interesujący ^^ Pozdrawiam!
    wy-stardoll.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  29. Muszę przyznać, że jeszcze żadnego z tych filmów nie oglądałam, ale może warto to zmienić :)

    OdpowiedzUsuń
  30. Nie oglądałam żadnego z tych filmów, ale po już po samych kadrach wydają się interesujące. Szczególnie ciekawy wydał mi się Happy Together, lubię filmy psychologiczne ;)

    OdpowiedzUsuń
  31. Nie oglądałam chińskich filmów, ale zaciekawiłaś mnie tytułem "Żegnaj Konkubino" ciekawy pomysł na post :) Coś innego :)
    FITMADIC

    OdpowiedzUsuń
  32. Muszę w końcu włączyć Żegnaj Moja Konkubino i Zawieście czerwone latarnie. Od pewnego czasu chce je zobaczyć, ale jakoś zawsze mi coś przeszkodzi.

    OdpowiedzUsuń
  33. Jestem zaintrygowana. Postaram się obejrzeć przynajmniej część tych filmów. :)

    OdpowiedzUsuń
  34. Wstyd wstyd nie znałam żadnego z tych filmów :O

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

"Niech pan oczyści swój umysł. Niech pan będzie bezkształtny jak woda. Gdy wleje pan wodę do filiżanki, staje się filiżanką; gdy wleje ją pan do butelki, staje się butelką; gdy wleje ją pan do imbryka, staje się imbrykiem. Otóż woda może płynąć albo może niszczyć. Bądź jak woda, przyjacielu."