"Wszystko jedno, czym jestem w oczach większości - zerem, człowiekiem, ekscentrycznym budzącym niechęć, kimś, kto nie ma pozycji w społeczeństwie i nie będzie jej miał... Chciałbym swoją twórczością pokazać, co kryje się w duszy takiego dziwaka, takiego zera, chcę robić rysunki precyzyjne - które by uderzyły w niektórych ludzi i...zawierały kawałek mojego serca. Czy to w postaci, czy w pejzażu, chciałbym wyrazić nie jakiś sentymentalny smętek, ale głęboki ból." Vincent van Gogh
"Pół kubka herbaty później sam również objął go ciasno ramieniem i nawet mu się spodobało, że może wszystkim zademonstrować, że ten gagatek jest jego, jego własny."
Dzień dobry wszystkim! 大家好!
Raczej nie kupuję książek w małych, lokalnych księgarniach, bo ceny okładkowe zwykle mnie odstraszają. "Slash" należy do wyjątków i to nawet dwóch! Z reguły także wystrzegam się młodzieżówek. Jest to jeden z tych gatunków, który jest mi bezpieczniej i wygodniej wypożyczyć. Mimo wszystko, twór Pani Osińskiej stoi na mojej półce i prezentuje się pięknie. A to między innymi dzięki stronie wizualnej podjęłam decyzję, aby podejść do kasy z tą lekturą.
Drugim popchnięciem do tego wyczynu okazała się sama historia, a raczej biorąca w niej udział postać. Mam wrażenie, że niewiele mamy na polskim rynku książek o tematyce LGBT, a już w szczególności tych skupiających się na osobach transseksualnych. Dlatego zostałam skuszona podwójnie - wyróżniającą się jak dla mnie okładką (której od razu chciałam zrobić zdjęcia!) i tematyką.
Co jednak sprawiło, że przez prawie rok leżała nietknięta?
No to jedziemy...
"Slash" opowiada o Leonie i Tośku, którzy razem przechodzą przez różne perypetie. Od problemów z kółkiem teatralnym aż po akceptacje samego siebie i zrozumieniu własnych potrzeb. I tak właściwie, aby było bez spoilerów, na tym możemy zakończyć opisywanie fabuły. To, co muszę jeszcze na początku zaznaczyć to fakt, iż formalnie "Slash" jest drugą częścią cyklu "Fanfik". Jednak znajomość pierwszego tomu jest zbędna i spokojnie można chwycić omawiany dziś tytułu bez znajomości pierwszej książki.
Miałam do tej lektury dwa podejścia. Pierwszy nastąpiło rok temu zaraz po zakupie. Jednak wtedy czytanie tejże książki szło mi mozolnie wręcz męczyłam się, co wydaje mi się, że mogę wyjaśnić lekkim rozczarowaniem. Znudził mnie pierwszy rozdział, zrobiłam zdjęcia, odłożyłam na szafę. I tak stało dosyć długo, bo do rozpoczęcia kwarantanny, w której zaczęłam wracać do opuszczonych tytułów. Pozachwycałam się okładką, otworzyłam i stwierdziłam, że wóz albo przewóz. Czytam i spędzam nad lekturą każdą możliwą chwilę albo biorę się za coś innego. I jak widać, wybrałam pierwszą opcję.
Nie mogę napisać, że źle się bawiłam podczas lektury, bo skłamałabym. Wbrew wszystkiemu zaczęłam się potem wkręcać w historie bohaterów, bo akcja nabierała tempa. W pewnym momencie złapałam się na tym, iż chciałam wracać do czytania. I wydaje mi się, że to już dużo mówi o książce. Mimo wszystko, to, co dla mnie było problemem, to kreacja postaci. Niestety. Najbardziej polegałam właśnie na bohaterach, a przede wszystkim na Tośku. Byłam ciekawa, jak jego autorka rozwinie. A jeśli nawet nie na Tośku, to na Leonie, poszukującym swojej tożsamości. Dlatego przykro mi, że obie te postaci nieustannie działały mi na nerwach. Co prowadziło do tego, że podczas niektórych, czasem bardzo ważnych scen, ja nie odczuwałam niczego szczególnego. Pod tym względem - "Slash" mnie pieruńsko zawiódł.
Dodałam ten cytat ze względu na to, iż mnie zaintrygował i zatrzymał na chwilę, aby pomyśleć. Poza tym, sądzę, że dobrze obrazuje świetny styl pisania pani Natalii. Niby lekko, niby młodzieżowo, a jednak gdzieniegdzie przemyca takie perełki idealne do rozmyślania.
Na drugim zdjęciu położyłam "Slash" obok "A jeśli to my" nie bez powodu. Moim zdaniem, są to tytuły do siebie bardzo podobne i to nie dlatego, iż poruszają tematy LGBT. Mam co do nich takie same odczucia i pod względem fabuły, i pod względem postaci, i zresztą uczucia po lekturze. Niewiele pamiętam co się działo w "A jeśli to my". Myślę, że podobnie będzie w przypadku omawianej książki. Bowiem są to lektury dla rozrywki. Raczej niewymagające, ale! Ale mam wrażenie, dobre na obecny czas. Nie są przygnębiające, płynie się po nich i wciągają na tyle, aby nie musieć zmuszać się do czytania.
Jedno moje marzenie spełniła ta książka: zrobiłam wymarzone zdjęcie z forsycją. Uwielbiam tę roślinę i kiedy tylko zaczyna kwitnąć, to ja czuję wiosnę na dobre. ☺
Dziękuję za obecność! Trzymajcie się zdrowo,
Panda Fińsko-Chińska
"Ale przynajmniej przyda się na coś. Lubił być pożyteczny. To prawie to samo co być potrzebnym. A stąd już tylko krok do bycia człowiekiem wartościowym. Nie wiedział tylko, jak się przelicza jedno na drugie. Czy dziesięć przysług to już krok w stronę posiadania jakiejś wartości w cudzych oczach? Bo we własnych, wiedział to doskonale, wciąż był nikim."Gwoli ścisłości, nie zgadzam się z powyższym cytatem. Myślę, że określenie "wartościowy człowiek" jest bardzo odważne, a jeśli już go używać, to dla mnie nie taka jest jego definicja. Bo w takim razie - człowiek wartościowy = człowiek pożyteczny. A co to w ogóle znaczy być pożytecznym? Każdy ma inne priorytety. W każdym razie są to słowa jednego z bohaterów, który nie miał wysokiej samooceny, co widać na załączonych słowach.
Dodałam ten cytat ze względu na to, iż mnie zaintrygował i zatrzymał na chwilę, aby pomyśleć. Poza tym, sądzę, że dobrze obrazuje świetny styl pisania pani Natalii. Niby lekko, niby młodzieżowo, a jednak gdzieniegdzie przemyca takie perełki idealne do rozmyślania.
Na drugim zdjęciu położyłam "Slash" obok "A jeśli to my" nie bez powodu. Moim zdaniem, są to tytuły do siebie bardzo podobne i to nie dlatego, iż poruszają tematy LGBT. Mam co do nich takie same odczucia i pod względem fabuły, i pod względem postaci, i zresztą uczucia po lekturze. Niewiele pamiętam co się działo w "A jeśli to my". Myślę, że podobnie będzie w przypadku omawianej książki. Bowiem są to lektury dla rozrywki. Raczej niewymagające, ale! Ale mam wrażenie, dobre na obecny czas. Nie są przygnębiające, płynie się po nich i wciągają na tyle, aby nie musieć zmuszać się do czytania.
"Tosiek zawsze świetnie się bawił we własnym towarzystwie. Tosiek kochał się w sobie z wzajemnością i była to miłość absolutnie bezwarunkowa. Biada temu, kto chciałby stanąć jej na drodze, próbować go upokorzyć albo zranić. Tosiek walczył tak ciężko i wytrwale o prawo bycia sobą, że nie dałby sobie odebrać ani skrawka autonomii, bez względu na cenę."Chyba tyle miałam do powiedzenia, jeśli chodzi o "Slash"! Czy polecam? Myślę, że mimo wszystko, tak. Nie piszę tego z wielkim przekonaniem, ale o ile ktoś lubi młodzieżówki to w sumie dlaczego nie? Sama nie ukrywam jestem zaciekawiona twórczością Pani Osińskiej i pewnie w przyszłości chwycę po inne tytuły od niej. Czy jest to coś, co zapamiętacie? Możemy się kłócić. Ale widzę w niej elementy, które faktycznie potrafiłyby kogoś dotknąć. Wszyscy mamy inne doświadczenia, więc i wszyscy zwracamy większą lub mniejszą uwagę na różne rzeczy. Podsumowując, mam mocno mieszane uczucia. Pewnie po trosze z powodu innych oczekiwań, może zbyt wygórowanych.
Jedno moje marzenie spełniła ta książka: zrobiłam wymarzone zdjęcie z forsycją. Uwielbiam tę roślinę i kiedy tylko zaczyna kwitnąć, to ja czuję wiosnę na dobre. ☺
Dziękuję za obecność! Trzymajcie się zdrowo,
Panda Fińsko-Chińska
Biorąc pod uwagę brak Twojego przekonania, o którym wspominasz, ja raczej sobie odpuszczę. 😊
OdpowiedzUsuńNie czuję się przekonana.. Ale przynajmniej forsycja została uwieczniona na zdjęciu :D
OdpowiedzUsuńDokładnie! :D
UsuńTeż unikam młodzieżówek -i ta mnie nie przekonuje...
OdpowiedzUsuńFilmy ,seriale - większość rzeczy dla młodzieży jest przesycona tematyką LGBT
Z jednej strony ,to dobrze - wyrabia się tolerancję choć z drugiej strony ja osobiście tej tematyki zaczynam mieć dość ,a sama nie mam absolutnie nic do takich osób
Podoba mi się ten cytat rozpoczynający post ☺
Pozdrawiam
Lili
Witaj Pando!
OdpowiedzUsuńSpodobało mi się Twoje podejście do tematu: Kupię te książkę, bo okładka, bo temat...Ja też tak mam.Na punkcie książek mam od lat autentycznego bzika. Teraz wprawdzie kupuję mniej,ale uwielbiam buszować w bibliotekach, w księgarniach i antykwariatach.
Co do tematyki- czemu nie?! Ale po Twojej recenzji, raczej bym się na nią nie skusiła.Masz rację w spostrzeżeniu, co właściwie, w przytoczonym cytacie znaczy słowo "pożyteczny"?Dalej synonimy,ale nic konkretnego.
Piękne zdjęcie z forsycją, intrygujący cytat na wstępie i ta laleczka taka niebanalna.
Pozdrawiam serdecznie. Udanej majówki Pando!
Chyba to raczej nie dla mnie ale recenzja fajna :)
OdpowiedzUsuńCzęść zdania „A gdybyśmy byli my” ... moim zdaniem ta historia będzie interesująca, słuchając następnej historii ... Dziękuję za recenzję.
OdpowiedzUsuńPozdrowienia ode mnie w Indonezji
Ja nie mam nic przeciwko młodzieżówkom i jak zobaczyłam, że piszesz o młodzieżówce właśnie, to chciałam natychmiast pędzić na Legimi i jej szukać. Ale potem spokojnie przeczytałam Twój wpis i wiesz co... Odpuszczę. Może troche na przekór uważam, że sam fakt, iż ksiązka opowiada o mniejszościach seksualnych, etnicznych, religijnych czy jakichkolwiek innych, nie czyni ją w żaden sposób lepszą, bardziej godną przeczytania czy w ogóle uwagi. Nie popieram też takiego wyodrębniania - "o patrzcie, to ksiązka o transseksualistach, nareszcie ktoś ich przedstawił" - zupełnie jakby było co przedstawiać i o co robić halo, zupełnie jakby transseksualiści byli jakimś nowym, całkowicie obcym tworem, który nie ma nic wspólnego z "normalnym człowiekiem", i którego "normalny człowiek" nie jest w stanie zrozumieć. Jakby transseksualista był co najmniej kosmitą. To stawianie sztucznych granic - my i oni, transseksualiści - zamiast my wszyscy, ludzie.
OdpowiedzUsuńAle odbiegłam od tematu. Książki raczej nie przeczytam, za to Twój wpis jak zwykle czytało mi się wspaniale :) Pozdrawiam!
*robię korektę mojej odpowiedzi, bo gdy ją przeczytałam, to chwyciłam się za głowę*
UsuńMasz rację i baaardzo dobrze to przedstawiłaś! Niefortunnie to napisałam na początku. Moja ciekawość była pchnięta raczej tym, że mogłam utożsamić się z bohaterem.
Mimo wszystko, nie dziwię się, dlaczego raczej nie sięgniesz po tę książkę. Sama ją sprzedaję.
Pozdrawiam ciepło również i dziękuję za tak mądre i trafne słowa :)
Nie wiem dlaczego, ale jak zobaczyłam tytuł, to pomyślałam, że to biografia Slasha - gitarzysty. Nie rozumiem tylko, jakim cudem - przecież gdyby to była biografia, wtedy najpewniej na okładce byłaby jego twarz. :P W każdym razie po młodzieżówki sięgam stosunkowo często, ale głównie coś w klimatach fantasy. Inne po prostu mnie nudzą. Nie wydajesz się przekonana, więc na tę chwilę odpuszczę. A zdjęcie z forsycjami naprawdę śliczne. :)
OdpowiedzUsuńPomistrzowsku
Mi też nieraz okładka zawróciła w głowie... ;) Ale mam metodę - otwieram książkę na chybił trafił, czytam jedną stronę. Jeśli mi się nie spodoba (zwłaszcza styl pisania), to odkładam.
OdpowiedzUsuńMłodzieżówki czytałam dawno temu, a moją ulubioną autorką była Musierowicz. W tej chwili omijam takie książki szerokim łukiem.
Bardzo fajnie, że napisałaś recenzję od serca. Nie zawsze wszystko musi nas zachwycać, jakkolwiek "na czasie" by nie było.
Ależ sprytnie przemyciłaś tego złotookiego kawalera... I co? Ani słowa o nim? ;)