Te wiedźmy nie płoną | Isabel Sterling

Ciężko jest się pogodzić z tym, że ludzie, których kochaliśmy, idą dalej bez nas.                  



Hyvää huomenta! 

Wstęp


Nadal nie mam pewności, czy pisanie tej recenzji jest dobrym pomysłem. Zobaczymy, co z tego wyjdzie. W każdym razie! "Te wiedźmy nie płoną" to iście popularny tytuł, który przewijał mi się non stop na instagramie, youtubie czy facebooku. Nigdy nie zwróciłem na niego większej uwagi z dwóch względów; oho, fantastyka, a ja raczej od niej stronię; natomiast po drugie, jak wiecie, nie miałem (czas przeszły jest ważny tutaj!) najlepszej relacji z młodzieżówkami. Ba! Każdą możliwą książkę w tym gatunku unikałem jak ognia. Cóż więc skłoniło mnie do chwycenia po dzieło Isabel Sterling? Kontrowersja. 

Trudno jest mi wymienić wiele tytułów, które miałyby tak skrajne od siebie opinie. Na początku, kiedy omawiany tytuł wyszedł, otaczały mnie raczej same superlatywy skierowane w tę książkę (między innymi od moich ulubionych twórczyń i twórców na booktubie), a potem, oj potem, mam wrażenie wylało się potężne wiadro pomyj na tę słowną zawartość w fioletowej książce. A w momencie, w którym znajoma powiedziała mi, że "Te wiedźmy nie płoną" to przede wszystkim świetna zabawa na jeden wieczór, następnie popadając w zachwyt nad nią, wtedy wszystko już było pewne. Czas wskoczyć we współczesny Salem i zobaczyć, co to się wydarzyło w świecie wykreowanym przez Sterling. Konsekwencją tego skoku jest post, który właśnie piszę. 
Tyle ze wstępu! 

Czy i dla mnie wiedźmy są literacką tragedią? 

Fabuła: Hannah jest świeżo po zerwaniu ze swoją dziewczyną. Po tym wydarzeniu stara się wrócić do normalności, jednak okazuje się to wręcz niemożliwe. W Salem zaczynają dziać się dziwne rzeczy. Ktoś przerywa imprezę rytuałem krwi. Hannah widzi na budynku niepokojące napisy, a poza tym podejrzewa, że w mieście grasuje Krwawa Wiedźma. W dodatku poznaje nową dziewczynę Morgan, która skrada serce głównej bohaterce. Jak sobie z tym wszystkim poradzić? 


Moja opinia: Przez tę książkę brnie się jak rakieta. Jestem żółwiem książkowym, tzn. bardzo wolno czytam, a jednak czytając "Te wiedźmy nie płoną" wystarczyło mi jedno posiedzenie, aby przeczytać połowę. Dlatego uważam, że jest to tytuł idealny na czas, w którym dużo się dzieje, dużo stresu, obowiązków, złych myśli. To jest przede wszystkim rozrywka. Bardzo dobra, wciągająca rozrywka. 

Czy główna bohaterka mnie irytowała? Wręcz przeciwnie. Moje całe serce jej kibicowało. Czasem robiła głupoty, wiadomo, ale były to - o ironio - sensowne głupoty. Mam przez to na myśli, że ja wierzę w realność czynów Hannah i czuję w nich konsekwencję. Przez co nie drażniły mnie te głupoty. I Hannah, i Morgan, i przyjaciel oraz przyjaciółka głównej bohaterki - Benton i Gemma, oni wszyscy zostali świetnie wykreowani. Wiem, czego mogę się po nich spodziewać, jakie mają cechy charakteru, co ich wyróżnia, itp. Dlatego to, co zwykle mi nie leżało w młodzieżówkach (postacie), tutaj jest to jednym z największym plusów dla mnie. 

Dużo osób zarzuca autorce, że za mało fantastyki w fantastyce, a za dużo romansów czy dram między nastolatkami. Ja, jako osoba, która nie czytała wiele fantastyki w swoim życiu, nie zgadzam się z tymi osobami. Inaczej; nie odczuwałem niedosytu wiedźm albo magii. Czy może to wynikać z ilości przeczytanych tytułów w omawianym gatunku? Możliwe. Czy przeszkadzały mi liczne romanse i dramy? Nie, ale napiszę nawet więcej! Sądzę, że to własnie one przede wszystkim napędzały moje czytanie, moją ciekawość. Wzbudzały najwięcej emocji i sprawiły, że jednym kibicowało się bardziej, natomiast drugim mniej lub wcale. Dam także znać, iż wielu czytelnikom nie podpadła spora różnorodność bohaterów na płaszczyźnie orientacji seksualnej czy także tożsamości płciowej. Twierdząc, że było to nienaturalne.  Ja nie chcę tego komentować, z czego mogą wynikać takie zdania. Dla mnie nic dziwnego. Ani nie sądzę, że jest to w ogóle kwestia, nad którą powinno się dywagować. 

Innymi słowy; wciągająca od pierwszych stron historia, która jest formą rozrywki i idealnym uniwersum, gdzie można się zatopić, aby zapomnieć o własnych troskach. Ponadto książka została pięknie wydana, a okładka od razu przyciąga uwagę na sklepowej półce. Zresztą, z tego, co widziałem to i druga część prezentuje się równie cudownie. I właśnie, czy historia rozkochała mnie w sobie na tyle, aby chcieć chwycić po drugi tom? Tak. Z całą pewnością kupię następną część, która swoją polska premierę miała na początku marca tego roku. Znowuż i tutaj odczuwam pewną niejasność. Osoby mające podobny gust do mnie, wysnuwają wnioski, że niestety "Ten sabat nie upadnie" (czyli drugi tom) nie dorównuje pierwszemu. Żeby było śmieszniej, jednym z argumentów jest to, że akcja pędzi jak szalona i autorka nie pozwala na oddech czytelnikowi. Tym samym ograniczając ilość romansów.  Bardzo mnie zaciekawił ten aspekt, dlatego nie mogę się doczekać, kiedy zapoznam się z kontynuacją historii Hannah. 

Chyba tyle mam do powiedzenia. Jak zostało to przeze mnie na początku wspomniane, nie do końca chciałem napisać tę recenzję. Książka nie jest dla mnie rewolucyjna ani nie czułem, że mam wiele do powiedzenia na jej temat, ale moja intencją było dołożenie pozytywnej cegiełki do muru, w którym przeważają te negatywne. Zwyczajnie w świecie zrobiło mi się przykro z powodu tej książki. Słysząc na przykład, że to ją powinno się spalić. Każdy ma prawo do swojej opinii. 
Dlatego ją wyrażam. 
Dobra zabawa z dobrymi bohaterami. 

Trzymajcie się ciepło i zdrowo, 
Panda Fińsko-Chińska (i nie tylko!) 

Komentarze

  1. Fajnie że napisałaś tą recenzję ^^ też widziałam skrajnie różne recenzje na jej temat i chybat emu się do niej zniechęciłam ale może kiedyś po nią sięgne :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Już sama okładka mnie zachęca, zapisuję tytuł :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Hmm sama nie wiem. Póki co raczej nie skuszę się na tę książkę.

    OdpowiedzUsuń
  4. A mi zupełnie ta książka jakoś uciekła z radarów, zupełnie nie kojarzę, abym ją gdzieś widziała. Raczej po nią nie sięgnę, choć trzeba przyznać, że skrajność opinii na temat danego dzieła kultury zawsze sprawia, że jest ono bardziej interesujące, ale muszę zauważyć, że okładkę ma bardzo ładną, w modnym ostatnio stylu ^^

    OdpowiedzUsuń
  5. Również słyszałam o tej książce wiele różnych opinii, ale jakoś nie miałam okazji jej przeczytać. I raczej nie zmieni się to w najbliższym czasie. Nie przepadam za pozycjami, które zyskują rozgłos i popularność za sprawą kontrowersyjności. Zawsze mi się wtedy pojawia w głowie taka czerwona lampka, która składnia do refleksji czy dany twór nie został ukierunkowany w daną stronę właśnie po to, by kontrowersją zdobyć reklamę...

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie czytałam fantastyki, więc podziękuję.

    OdpowiedzUsuń
  7. O nie, zdecydowanie nie dla mnie-na pewno nie sięgnę. Jedyny plus jaki wychwyciłam to dobrze wykreowane postacie. Reszta totalnie nie z mojej bajki.

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo ładna okładka, jednak niestety nie przepadam za fantastyką.

    OdpowiedzUsuń
  9. Swego czasu się nad tą książką zastanawiałam. Po Twojej "pozytywnej cegiełce" wiem już, że się za nią zabiorę.

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja chciałam spróbować ale po jej opini szczerze bałam że się po prostu zawiodę dlatego sobie po prostu darowałam :D
    by-tala.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  11. Czytałam ją- była dla mnie ok, ale nic specjalnego, więc po drugi tom nie sięgnę raczej ❤

    OdpowiedzUsuń
  12. Wiele słyszałam o tej książce... i wciąż się zastanawiam. ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Mam mieszane uczucia co do tej książki więc na razie jej nie mam w planach. Póki co chcę zejść trochę ze swojego stosiku hańby :D

    OdpowiedzUsuń
  14. Tytuł i recenzja super, zapisuję tytuł.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

"Niech pan oczyści swój umysł. Niech pan będzie bezkształtny jak woda. Gdy wleje pan wodę do filiżanki, staje się filiżanką; gdy wleje ją pan do butelki, staje się butelką; gdy wleje ją pan do imbryka, staje się imbrykiem. Otóż woda może płynąć albo może niszczyć. Bądź jak woda, przyjacielu."