"Jednak mlecz nigdy nie jest arogancki, jego kolor i zapach nigdy nie przyćmiewają innych kolorów i zapachów. Ma szerokie zastosowanie praktyczne, jego liście są pyszne i leczą, a korzenie rozpulchniają zbitą glebę, więc zachowuje się jak pionier względem bardziej delikatnych kwiatów. Jednak najlepsze w jaskrze jest to, że żyje w ziemi, lecz marzy o niebie. Kiedy jego nasiona poniesie wiatr, mlecz dotrze dalej i zobaczy więcej niż rozpieszczone róże, tulipany czy nagietki."
Krótko o fabule
Co myślę?
"Zanim zacznę kwitnąć, wszyscy inni giną. Chociaż samotny to zaszczyt, jest wielki i heroiczny, idealnie pasuje do dziedzica marszałka Cocru. Pieśń chwali chryzantemę, nawet raz nie wspominając jej nazwy. Jest piękna."
Niestety, nie da się ukryć, że również postacie kobiece kuleją w tej książce. Co i tak moim zdaniem, brzmi eufemistycznie, ponieważ tam nie ma żadnej dobrze wykreowanej kobiety, nie wspominając już o tych głównych rolach. Jeśli zastaniemy bohaterkę, to zwykle zachodzi ona albo w ciążę, albo zajmuje się zielarstwem, albo proponuje mężowi, aby drugi raz ożenił się, bo tak będzie lepiej, a potem jest zazdrosna, kropka. Jestem mało-odporna na takie kwestie, więc czasem musiałam przerwać lekturę i ochłonąć, przetrawić i uzbroić się na (tak podejrzewałam) kolejne, podobne sceny.
Inna kwestia: autor, jak wiele twórców związanych z Chinami, przemycał czasem aluzje do rządów Mao Zedonga i okresu jego panowania. Co dla osoby zainteresowanej tamtejszymi regionami wyłapywanie takich "smaczków" było urozmaiceniem. Tym bardziej, że z jednej strony mieliśmy historię bazującą na dynastii Han, a tu jeszcze wpadały niuanse rażąco przypominające wydarzenia z XX wieku. Jeden z małych przykładów:
"Zlecone przez Mapiderego palenie ksiąg i tracenie uczonych najmocniej uderzyło właśnie w Haan. Nie opłacano już szkółek w chatach i nikt z nich nie korzystał, wiele prywatnych akademii w Ginpen zamknięto, a kilka pozostałych stało się jedynie cieniami swojej dawnej chwały, gdzie uczeni bali się podawać prawdziwe odpowiedzi i jeszcze bardziej zadawać prawdziwe pytania."
Dlatego jest mi holendernie przykro, że książka o wielkim potencjale została jedną z najgorszych, jakie ostatnio miałam okazję przeczytać. Patetyczność zamieniała się w ośmieszenie i zwiększające się pogrążenie "Królów Dary".
I już trochę żartem pisząc, cieszę się, że to nie ja wydałam pieniądze na ten tytuł!
Niestety zdarza się i tak, że jakaś książka nie przypadnie nam do gustu. Byłoby zbyt dobrze, gdybyśmy czytali same hity :)
OdpowiedzUsuńSzkoda że trochę cie zawiódł ale mówi się trudno i sięga po inne książki :)
OdpowiedzUsuńBardzo szkoda, nie lubię, jak książka mnie zawodzi :(
OdpowiedzUsuńNa pewno nie będę czytała tej książki. 😊
OdpowiedzUsuńSzkoda, ze to było rozczarowanie
OdpowiedzUsuńWitaj!
OdpowiedzUsuńPowiem Ci,że w pewnym sensie mnie to nie dziwi,że trafiłaś na książkę, której nie polecasz. Czytam od bardzo dawna i w związku z tym przechodziłam przez różne fazy i okresy czytelnictwa.Nie uważam się jednocześnie za jakiegoś eksperta, bynajmniej.
Nigdy wcześniej nie było tak wielkiej oferty czytelniczej jak obecnie. A mimo to,żeby znaleźć naprawdę dobrą, interesującą dla mnie książkę trafiam na mnóstwo pozycji słabych i takich, które mnie po prostu nudzą.
Pozdrawiam serdecznie, Pando. Miłego weekendu.
Szkoda, że zawiodłaś się na tej książce. Trzymam kciuki, żeby kolejne okazały się prawdziwymi perełkami. ;)
OdpowiedzUsuńJa ostatnio kupiłam sobie książkę, którą już dawno chciałam przeczytać "Narzeczoną" Kiery Cass. Liczyłam, że pojawi się w bibliotece, ale tak się nie stało i musiałam wziąć sprawy w swoje ręce. Zaczęłam już czytać i jestem bardzo zadowolona. <3
Okładka zachęcająca do czytania, ale skoro nie polecasz to chyba sobie odpuszczę...
OdpowiedzUsuńJak nie polecasz, to ja nie będę czytać. Mogę za to coś powiedzieć o Problemie Trzech Ciał, który bardzo mi się podobał, tylko jego drugi tom niestety zanudził mnie na śmierć i tego z kolei ja nie polecam...
OdpowiedzUsuńA kilka dni temu przez ponad pół godziny przeszukiwałam twojego bloga w poszukiwaniu tytułu serialu, ktory kiedyś polecałaś, i który koniecznie chciałam oglądnąć. Chodziło o The Untamed. Już miałam odpalonego Netflixa, już znalazłam wreszcie notkę z tytułem i wtedy okazało się, że... zniknął z Netflixa :(
Gdy przeczytałam, że trafiłam na recenzję książki z gatunku fantasy od razu się ucieszyłam, że może będę miała kolejną książkę do swojej listy do przeczytania. Szkoda, że jednak ta pozycja nie spełniła Twoich oczekiwań. Mnie pewnie też męczyłaby tak duża liczba postaci, która wręcz przeszkadza w czytaniu i nie pozwala się skupić na właściwej akcji. Sama uwielbiam fantastykę i z całego serca polecam całą twórczość Tolkiena, moim zdaniem to klasyka, której nic tak szybko nie pobije :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
A już się ucieszyłam, gdyż wszelka fantastyka to moje klimaty... Ech, szkoda.
OdpowiedzUsuńW tej chwili nie mam czasu na czytanie, ale namiętnie słucham audiobooków, jestem właśnie w trakcie cyklu książek Piekary o Inkwizytorze. ;)
Kochana Aniu,
OdpowiedzUsuńPowiem Ci, że ja nie czytałam tej serii i nie zamierzam. To zdecydowanie nie moje klimaty. Jak widać i Ciebie one nie zauroczyły. To jednak co przykuło moją uwagę to cudowne zdjęcie na tle słoneczników. Takie niby zwyczajne zdjęcie, a tyle w nim energii, radości, że uśmiech sam pojawił się na moich ustach.
Jestem bardzo ciekawa, po jakie tytuły jeszcze sięgnęłaś z tego gatunku ? :)
Pozdrawiam Cię cieplutko i do napisania :*